Ostatnia notatka ukazała się dawno temu, ale mamy szereg usprawiedliwień. Po pierwsze - wifi się nas nie trzyma. Po drugie - nie mieliśmy czasu, bo albo odpoczywaliśmy i się leniliśmy, albo intensywnie zwiedzaliśmy. Po trzecie - Jeremi nam zachorował i cała nasza uwaga, zwłaszcza ostatnio, skupiała się na tym jak mu pomóc.
Gdy mamy mówiły nam ,,weźcie ciepłe kurtki, weźcie parasole" - nie wierzyliśmy i pakowaliśmy do walizek kostiumy kąpielowe, skąpe spódniczki i bluzki z siateczki. Mamy miały rację, od kilku dni łapie nas deszcz. Dzień po Zadarze na przykład uciekaliśmy co sił w nogach i w oponach przed tropikalną ulewą z piorunami. W trasie deszcz, na przystanku deszcz, ciągle deszcz. Noc coraz ciemniejsza a my na stokach gór, bez perspektyw, bez słońca, bez domu, za to z bardzo śpiącą załogą. Wjechaliśmy do wsi na zboczu, Srinjine. Padło hasło ,,pytamy o nocleg", podchwycone w sekundę. Najgrzeczniej wyglądający mężczyźni poszli pytać tu i tam i STAŁ SIĘ CUD, prawie że dosłownie. W poszukiwania zaangażowała się połowa tambylców - pytali, radzili, dzwonili i w końcu zaprowadzili nas do kapliczki milenijnej. A za kapliczką milenijną piękny równy trawnik, drzewka, asfaltowy podjazd, słowem FANTASTYCZNIE. To miejsce okazało się także ulubionym miejscem spotkań lokalnej młodzieży, jak plac przed polską remizą. Niestety młodzież nie przywitała nas rakiją i solą a jedynie pomrukami zachwytu na widok polskich, jasnowłosych dziewcząt. Spało się super, zwłaszcza po ciepłej herbacie i odgłosami deszczu bębniącego nieustannie o poły namiotu.
Wstaliśmy rano, z piękną pogodą. Słonko, kwiatki, ptaszki i tak dalej. Zjedliśmy pyszne śniadanie złożone z mielonki, cebuli, chleba i świeżych fig z pobliskiego drzewa, w naszych głowach zakiełkowałą myśl ,,a może by tak się spakować?" i co się stało? Lunął D E S Z C Z. Nic (na szczęście) nie może wiecznie trwać i w końcu przestało padać, ale co się namokliśmy to nasze. Uciekając przed chmurą pojechaliśµy do Splitu. Franek oczywiście jęczał że to bez sensu, że po co się cofać, że będzie padać ale rozsądek grupy zwyciężył. I bardzo dobrze, bo Split to cudowne, przecudowne miasto. Pogoda była idealna, zwiedzaliśmy jak szaleni. Miasto leży nad zatoką, która sama w sobie jest piękna- błękitna woda, skały, gęsta zieleń. Większą częścią starówki jest pałac Dioklecjana, a raczej jego pozostałości. Są tak duże, że w mieszkaniach wklejonyh w stare mury mieszka dziś ok 3 tys. osób.Z dzwonnicy katedry św. Dujama widzieliśmy całe miasto - białe kamienne mury, wąskie ulice, tarasy na dachach i czerwoną dachówkę, mnóstwo czerwonej dachówki. Zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia. I kiedyś tam wrócimy.
Pięknie! Cudnie! Bajkowo! :P
OdpowiedzUsuń